niedziela, 29 września 2013

September is ending... Someone wake up Billie Joe!

Październik za pasem, a przede mną ostatni rok na studiach. Dziwnie mi z tym, bo czuję że to ewidentnie czas na pożegnanie z (bardzo) szeroko rozumianym dzieciństwem i wzięcie się do dorosłego życia. Czuję, że teraz to już po prostu z górki, że kończy się życie według dość konkretnych wskazówek (liceum, potem studia, potem praca, potem...?), że będzie trudniej. Że już nigdy nie przeżyję tego chorego sposobu zapisu do grup ćwiczeniowych, który wymaga koczowania pod pokojem samorządu od bladego świtu... Pamiętam jeszcze (#sucharoNiemcucowszystkochowa) moment gdy cztery lata temu po raz pierwszy poszłam na zajęcia. Czas, wybaczcie mi słownictwo,  zdrowo zapiernicza. Mam bardzo konkretne plany na najbliższe cztery miesiące i nie zawaham się podjąć ich realizacji ;-) Czasu jest mało a rzeczy do zrobienia tak wiele...

Przygotowania do tych 4 miesięcy zimy (ostatniej jaką spędzę na studiach...) rozpoczęłam nie tylko od zdania zaległych egzaminów z semestru letniego ale także od wizyty u okulisty bo podejrzewam, że jeszcze trochę i dorobiłabym się ksywki kret.


Nowy rok akademicki to także okazja do... uwielbianych przeze mnie zakupów papierniczych <3

Na dzień dzisiejszy jestem zaopatrzona w 2 opakowania kartek do segregatora, 3 kołonotatniki formatu A4 oraz dwa 160-kartkowe zeszyty formatu B5. Dokupiłam jeszcze 2 cienkie, małe zeszyty, ale podejrzewam, że akurat one wylądują na biurku w pracy :-)

Prócz tego mam też cały zastęp cienkopisów, zakreślaczy, długopisów... W dwóch słowach - nie zginę!

***

Ten miesiąc mogę mianować "wrześniem pełnym niespodzianek" bowiem nie tylko dostałam propozycję zostania w firmie, które nie będzie mi kolidować z kończeniem studiów (pisałam o tym tutaj - klik!) ale także udało mi się wraz z koleżanką wygrać nagrodę za najlepszy projekt brandingowy (wspominałam o nim tutaj - klik!). Biorąc pod uwagę, że każdy miał okazje zapoznać się przed ostatecznym wyborem zwycięzcy ze wszystkimi projektami jestem wciąż zaskoczona wygraną... Prócz standardowych upominków takich jak podgrzewacz na USB oraz samoprzylepne znaczniki do notatek otrzymałyśmy Kindle :-)

Jestem osobą kompletnie zacofaną w świecie nowoczesnej techniki i prezent sprawił mi już nieco problemu (połączenie z WiFi musiał mi ustawić brat) ale mam nadzieję, że przekonam się do takiej formy czytania książek. Na pewno będzie to świetna alternatywa do zapchanego książkami plecaka, który brałam ze sobą gdy wyjeżdżałam odpocząć na wieś :-)

Z banalnych radości dnia codziennego... nareszcie trafiłam na butelkę Coca-Coli z moim imieniem!


Ten weekend to chyba ostatni moment na chillout w domowym zaciszu...

1 komentarz:

  1. Czuję się bardzo podobnie :) Przede mną także ostatni rok na studiach i cholernie nie chcę się z tym światem rozstawać. A nowe okulary także trafiły w moje rączki :)

    OdpowiedzUsuń

Follow on Bloglovin