niedziela, 19 maja 2013

Są cycki, jest groźnie

Tytuł ciut infantylny, ale sprawa nie jest dziecinnie prosta. Jak już wiadomo chodzi o biust, biust Angeliny Jolie. Biust którego przez chwilę nie posiadała, bowiem w całkiem uzasadnionej obawie przed długotrwałym, wyniszczającym organizm leczeniem a być może śmiercią w męczarniach rezolutnie z pomocą chirurgów usunęła go, a następnie zrekonstruowała. W momencie gdy pomysł został zrealizowany do końca opowiedziała o nim całemu światu powodując uświadomienie kobiet w kwestii profilaktycznej mastektomii. 

 zdjęcie z wyborcza.pl
fot. Joel Ryan AP

Pudelek, Onet, Radio Zet, RMF FM, TVN - oj, w Polsce było głośno! Co na to ludzie? Zaskakująco wiele osób mimo wszystko stwierdziło, że jest to... przesada, nadgorliwość, a nawet okaleczenie. Strasznie mnie to ukłuło w mój zasuszony mózg, bowiem zawsze naturalnym wydawało mi się, że człowiek zdrowy fizycznie oraz psychicznie jednak pragnie trzymać się życia, niektórzy wręcz kurczowo i w momencie gdyby mieli wsiąść do samolotu, który z prawdopodobieństwem p=0,87 spadnie zrezygnowaliby z lotu, bo woleliby stracić pieniądze zainwestowane w bilet niż narażać życie. Nieomal pewnym było dla mnie też, że posiadający szóstkę dzieci człowiek nie będzie się chciał osiedlić w domu, który z prawdopodobieństwem p=0,87 zawali się a znajdzie inny, bezpieczniejszy budynek. Byłam też święcie przekonana, że katolicki publicysta nie uzna za rozsądniejsze odrzucenia możliwości zmniejszenia ryzyka zachorowania na - jak to często ma miejsce w przypadku mutacji odpowiedniego genu opornego na leczenie - raka i nie nazwie go okaleczeniem.

Nie spodziewałam się, że tak trudno jest zrozumieć różnicę między nowotworem ("usunę pierś, będę mieć sztuczną ale większe szanse na zachowanie zdrowia"), którego leczenie (o ile jest skuteczne) powoduje spustoszenie w organizmie a np. cukrzycą ("usunę nogę, bo może kiedyś zachoruję na cukrzycę i będę mieć tzw. stopę cukrzycową"). Nie spodziewałam się też, że tak łatwo i przy pomocy absurdalnych argumentów przychodzi niektórym komentowanie cudzych decyzji, które są wynikiem racjonalnych obaw o zdrowie i życie.

Im dłużej żyję tym więcej mnie zaskakuje.

Jakkolwiek trudno mi szastać wyrażeniem "odważna decyzja", tak jedno jest pewne: Angelino, która tego nigdy nie przeczytasz, w imieniu ludzi myślących dziękuję Ci za to, że nie zataiłaś swojego wyboru przed światem. Dzięki temu media mogły zwrócić wszystkim uwagę na to, że można nie tylko bezczynnie czekać na raka, ale także (mam nadzieję, że skutecznie) przed nim uciekać. A to już bardzo wiele.

/swobodny zapis przemyśleń po rozmowie z _enn/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Follow on Bloglovin