sobota, 10 sierpnia 2013

Krótko (i nieprofesjonalnie) - moja paznokciowa historia

Kiedy mówię o swoich paznokciach i (obecnie zubożałej) kolekcji lakierów zawsze mocno podkreślam lat, że obgryzałam je przez przynajmniej kilkanaście lat (praktycznie rzecz biorąc cały okres od początku podstawówki aż do skończenia liceum oraz przez pierwszy rok studiów) co spowodowało naprawdę ogromne szkody - w krytycznych momentach długość płytki paznokciowej nie przekraczała u mnie ok. 6mm a ja dalej nie mogłam się powstrzymać i gdy tylko paznokcie choć trochę zaczynały odrastać... automatycznie lądowały pomiędzy moimi zębami.

15 buteleczek, które miałam na wierzchu

Niestety nie byłam w stanie znaleźć zbyt wielu zdjęć (chyba nietrudno zgadnąć dlaczego moje dłonie "unikały obiektywu"), ale może te które się jeszcze uchowały zniechęcą kogoś do obgryzania.

Zdjęcie można powiększyć, ale jakość wciąż będzie nijaka; nie przedstawiają oczywiście moich paznokci w ich najgorszych momentach... rzekłabym, że wręcz w tych lepszych


Paznokcie udało mi się po raz pierwszy zapuścić na studniówkę, na którą z dumą wykonałam coś co miało przypominać manicure, a opierało się na wytarmoszeniu skórek i położeniu dwóch warstw lakieru, jednej bladoróżowej a drugiej jakby mlecznej, nadającej połysk. Potem oczywiście paznokcie "zjadłam".

Paznokcie obgryzałam przy każdej możliwej okazji - lądowały w buzi podczas oglądania tv, przeglądania internetu, czytania książki, nudnego wykładu, w trakcie nauki na egzamin, gdy byłam znudzona, gdy byłam czymś zaabsorbowana... Obgryzałam dosłownie cały czas i nie umiem tak naprawdę powiedzieć co sprawiło, że po prostu przestałam (chyba po prostu w końcu zobaczyłam bezsensowność takiego hobby), ale pamiętam moment gdy w nagrodę po zdanym egzaminie kupiłam sobie ohydnie czerwony lakier do paznokci (teraz już wiem, że czysta czerwień nie jest dla mnie) i wreszcie miałam co nim pomalować!

Obecnie - chociaż stan skórek wciąż bardzo często woła o pomstę do nieba - moje paznokcie wyglądają już chyba całkiem nieźle (szczególnie gdy pod uwagę weźmiemy stan początkowy):



Płytka paznokciowa niesamowicie się wydłużyła (ze wspomnianych 5-6mm udało mi się wyhodować naprawdę niezłe paznokcie), ale pomimo kilku epizodów mających na celu hodowlę szponów noszę je raczej krótkie. Preferuję lakiery w kolorach takich jak bordo, granat, jasny fiolet czy mięta. Szczerze się też przyznam, że nie stosuję żadnych odżywek ani specjalnych zabiegów pielęgnacyjnych. Staram się odsuwać skórki (zamiast je wycinać), zastanawiam się też nad stosowaniem preparatów zawierających wyciąg ze skrzypu choć raczej ze względu na stan włosów niż paznokci, gdyż te drugie miałam szczęście odziedziczyć twarde i dość odporne na urazy mechaniczne.

Do pomalowania!
M.

6 komentarzy:

  1. Bardzo ładne moim zdaniem! Ważne by były czyste, schludne i zadbane, kto by sie przejmowal dlugoscia... :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. też odsuwam skórki, ale moje nie są w idealnym stanie. Moje niestety nie są aż tak zdrowe i twarde, bo po osiągnięciu pewnej długości rozdwajają się :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale piękne bordo :). Ładne masz paznokcie, lepsze od moich, które rosną do góry :D. Skórki też nie są w opłakanym stanie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tym zdjęciu nie są :) Btw największy problem mam ze skórkami przy kciuku i palcu wskazującym, nie chodzi już o samo skubanie ale chyba przez to że cały czas przy nich "grzebię" są tak podrażnione, że same się zadzierają :( Ale walczę z tym, staram się nie dotykać, może w końcu uda mi się je doprowadzić do porządku :)

      Usuń
  4. Wielka przemiana, masz bardzo ładne dłonie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz paznokcie wyglądają super.

    OdpowiedzUsuń

Follow on Bloglovin